wisznuizm.pl

Co powiedziałby Budda?

Co powiedziałby Budda?

Budda nauczał, że empiryczna obserwacja doświadczeń, której ostatecznym celem jest ujrzeć i urzeczywistnić tkwiące w ich istocie prawdy o nietrwałości (anicca), bezjaźniowości (annata) oraz cierpieniu (dukkha), w logiczny sposób prowadzi do nieprzywiązywania się do doznań. Podczas gdy odrzucenie przez Buddę idei jaźni wydaje się sprzeczne z tym, co podpowiada intuicja, taką samą postawę, jaką przyjął on wobec jakiegokolwiek poczucia wiecznej jaźni, można uznać za mniej radykalną. Budda nie doświadczył nieprzemijalnego atmana, który był dla niego empirycznie niepostrzegalny. Przekonywał też, że nadzieja na owo postrzeganie zakorzeniona jest w cierpieniu.

Z drugiej strony, wedanta jest odmiennego zdania co do jednej z wyżej wspomnianych prawd. Choć jej zwolennicy przyznają, iż lgnięcie do własnego ograniczonego wyobrażenia jaźni – wywodzącego się z wrażeń zmysłowych i psychicznych – wzmaga cierpienie, na podstawie objawienia przyjmują istnienie atmana lub jaźni duchowej, wiecznej i wolnej od wszelkiego bólu. Ponownie, dla Buddy jest to myślenie życzeniowe prowadzące do cierpienia.

Otóż, mimo iż Budda nie doświadczył atmana i uważa, że takie pojęcie wiecznej jaźni generuje cierpienie, gdyby jednak porównał swoje wrażenia z wypowiedziami pokaźnej liczby wedantystów w kwestii tego, jak bardzo cierpią w swych doczesnych powłokach, późniejsza rozmowa z nim mogłaby wyglądać interesująco. Czyż Śankara, wielki praktyk, cierpiał z powodu kurczowego trzymania się fałszywych nadziei? Czy jego atman był imaginacją? Trudno byłoby przekonać obiektywnego obserwatora, iż zakres wolności od cierpienia Śankary był mniejszy niż w przypadku Buddy.

Być może właśnie idąc tym tokiem myślenia, wielu przedstawicieli współczesnej duchowości, w tym sami buddyści, bezceremonialnie zrównało ze sobą nirwanę i Brahmana. Choć zaciera to istotne różnice, Padma Purana wskazuje na takie rozmycie, gdy określa postać niedualnej wedanty, nazywanej majawadą (mayavada) i propagowanej przez Śankarę, mianem „zawoalowanego buddyzmu”. Nie musimy daleko szukać potwierdzenia tego ze strony Buddy; wystarczy spojrzeć na Dogena (Dōgen) z tradycji zen. Owej tradycji zen z „duchem” blisko jest do ostatecznej konkluzji monizmu Śankary.

Mimo to obaj proponują niewiele więcej niż koniec cierpienia. Budda uznaje to wyraźnie za swój cel, podczas gdy zwolennik filozofii adwajty (advaita) majawady mówi o ideale anandy (ānanda) – błogości. Jednak czy w majawadzie jest coś więcej niż położenie kresu cierpieniu? Niewiele, gdybyśmy mogli określić anandę ilościowo. Ów atman, którego Budda uważa za „wyimaginowanego”, jest dla Śankary rzeczywisty. Jest sat. Jest także cit, czyli świadomy. To oczywiste, ale czy jest on anandą? Cóż, zdaniem Śri Czajtanji – i tak, i nie. Sanatana Goswami opisał błogość Brahmana jako niewiele większą od wolności od materialnego cierpienia. Musi w niej być jakieś szczęście, gdyż Rupa Goswami opisał błogość odrobiny premy (prema) jako bilion razy przewyższającą błogostan Brahmana.

W premie znajdujemy tęsknotę, przez co również i cierpienie. Jednakże, inaczej niż Budda i Śankara, Śri Czajtanja nie był zainteresowany zakończeniem cierpienia, ale raczej służeniem – trudem miłości. Jeśli zaś mamy kochać, musimy istnieć i być świadomi naszego istnienia z całym cierpieniem, jakie zawiera w sobie miłość. Co to ma jednak wspólnego – mógłby zapytać Budda – z naszym doświadczeniem? Cóż, czy ktoś ma jakieś doświadczenie nieistnienia? Czyż nie istniejemy dla radości, dla miłości?

Swami Tripurari

[19.08.2009]

źródło

(wyświetleń: 107)